poniedziałek, 22 września 2008

Norweskie Wesele


Nie mogłabym sobie darować, gdybym nie opisała norweskiego wesela. Musze to zrobic, dla wszystkich zainteresowanych i dla siebie samej! :)







  1. 19 - przyjazd pary młodej - na początku oczywiście nie wiedziałam, którzy to są, bo niczym szczególnym się nie wyróżniali... :/
  2. 19,30 - wspólne zdjęcie dworze
  3. na sali jadalnej, każdy siada i pojawia sie szef sali, który wita gosci i opowiada jakie serwują wino, potem przedstawia kucharza, który również wychodzi na środek i opowiada co przyrządził na obiad. Przystawka - rybka w cytrynie, 2 dnie 1 ziemniak, sałatka z cebuli i kilku groszków i czerwone krwiste mięso.
  4. Każdy ma 3 kupony pod talerzykiem na wino, lub cole, lub piwo. Potem ami sobie płacą.
  5. OK. wiec rozpoczęcie kolacji, ok. 20.
  6. 20,30 - 15 minutowe przemowienie
  7. 21.00 - nasepne 10 minutowe przemowienie.
  8. 21.30 - panna młoda ( taka młoda to nie była :/ ) zaśpiewała piosenkę z towarzyszeniem gitary klasycznej
  9. 21,45 - pausa - czyli wszyscy ają wstac od stołów i wyjść na przerwę z sali
  10. 22.00 - jakiś wujek zagrał na harmonijce przytupując
  11. 22,30 - następne przemówienie.
  12. 23,00 - goście schodzą na dół, gdzie podana jest równa ilość filiżanek i gdzie mogą się poczęstować ciastem, które oczywiście sami musieli przynieść24,00 - wracają na sale i UWAGA! pierwszy raz tego wieczoru zabrzmiała muzyka! Jakies tandetne wykonanie 'Saving all my love for you' i ślubna para sobie zatańczyła. wow.... finally coś :/
  13. Otwarty bar- czyli można było realizować swoje kupony. I jakiś gość miał przypadkiem muzyke na flashdiscu i na szczęście komuś udało się ją włączyć. Wiec gdyby nie to, muzyczki by nie było wogóle :/ i zabawa trwała do 2 nad ranem... ale imprezka.

Wcześniej, w trakcie obiadu, deseru totalnie nic sie nie działo! Zero muzyki! Co chwile tyko ktoś wstawał, brał mikrofon i mówił i mówił. Można by się zanudzić na śmierć. I oczywiście jednym z gości był polak i śmialiśmy się, że zaraz idzie do McDonalda, bo przecież nic sie nie najadł.


Powyżej Piękne wazoniki!!! Szczerze mówiąc ktoś swojego nie wziął i uznałam, że należy się on mnie :)


Ale jedno trzeba przyznać!!! Wszyscy goście niesamowicie mili!!! Nigdy nie spotkałam się, żeby goście tak chwalili kelnerów i kucharza. Szczególnie, że żadnej rewelacji nie było. Mówili, że świetna robota, wszystko ślicznie i pięknie i niesamowicie super jesteśmy . No i nasłuchałam się jaka jestem miła, sympatyczna i ładna i że tą urodę trzeba gdzieś wykorzystać - haha :D i że muszę korzystać z życia i wszystkim sie cieszyć i zostać w Stavanger, i znaleźć wartego siebie mężczyznę. itp, itd. Więc dzięki tym słowom bardzo mi się znów zrobiło miło :) każdy pytał się skąd jestem, bo na norweszke nie wyglądam i był przemiło!

a Polacy naprawdę powinni być milsi dla siebie nawzajem! Zawsze i wszędzie! Umilać sobie życie! Przecież nikt od tego nie zachoruje! ach... Miejmy nadzieje, że powoli to się zmieni.
A ogólnie takie wesele to dziwne przeżycie, bo chyba kiepsko się bawią.
Ale ich sprawa. Szkoda tylko, że ciężko było by zacząć tu muzyczny buisness weselny ... : /